Między sztuką, a przestępstwem – graffiti

2017-01-30
Między sztuką, a przestępstwem – graffiti
Dzisiaj trochę o najstarszym hobby świata. HOBBY, nie zawodzie, HOBBY! Zapewne myślicie, że graffiti pojawiło się wraz z kulturą hip-hop. Nic bardziej mylnego. Pierwsi writerzy działali już w okresie Paleolitu (4 tys. lat p.n.e.). Nie mamy, co prawda pewności czy nosili koszulki The Hive i baggy jeansy Stoprocent, ale ze współczesnymi artystami ulicznymi zdecydowanie łączyła ich pasja do malowania po ścianach.

Legia Pany

Na początku wypadałoby zastanowić się nad tym, gdzie leży granica między graffiti, a zwykłymi napisami na murach. Przedmiotem sporu są najczęściej pochlebstwa, dzięki którym kibice komunikują się ze swoimi kolegami z innych drużyn. Na myśl o nazwaniu czegoś takiego graffiti, Banksy pewnie łamie ołówki, ale jakby na to nie patrzyć, to także jest to pewna forma wyrażania emocji.

Wojna o walory artystyczne

Tak długo, jak na ścianach będą pojawiały się, tzw. wrzuty – tak długo będzie trwała debata na temat ich wartości estetycznej. Znaczna część społeczeństwa uważa graffiti za przejaw wandalizmu, a „bazgroły” niszczą miejskie krajobrazy. Po drugiej stronie barykady znajdziemy gros fanów tej dziedziny street artu, którzy podróżując rano do pracy, cieszą swoje zaspane oko przyozdobionymi ścianami ich biurowców. Gdzieś pośrodku stoją oni – grafficiarze, którzy w taki sposób wyrażają siebie. Czy w kwestii samego artyzmu odróżnia ich coś od Moneta, Picassa i spółki?

Pozytywny wandalizm

Pytanie z poprzedniego akapitu nie bez przyczyny pozostało bez odpowiedzi. Zdania są podzielone jak ferie zimowe (yo, yo! – przyp. red.), a temat niezwykle grząski. Z pewnością writerzy w jakiś sposób dewastują mienie publiczne, aczkolwiek w wielu przypadkach krajobraz miejski zyska dzięki ich inwencji twórczej. Nie zapominajmy, że graffiti robione jest także na zamówienie i ma na celu poprawienie wyglądu niektórych obiektów.

Ciężki żywot grafficiarza

Pomijając już te wszystkie fakty, graffiti to zdecydowanie najbardziej niewdzięczny ze wszystkich tzw. czterech elementów kultury hip-hop. Ciężko o to, aby tancerz breakdance został nazwany wandalem, a DJ aresztowany przez straż miejską (no, chyba że gra „piraty” ;)). „Writerzy” wybrali taką, a nie inną „zajawkę” i chyba właśnie ta świadomość braku pełnego przyzwolenia na graffiti jest w tym wszystkim najbardziej pociągająca.
Pokaż więcej wpisów z Styczeń 2017
pixel